Każdy, kto kiedykolwiek kupował mieszkanie, najprawdopodobniej wie, że ostateczną cenę mieszkania oblicza się na podstawie konkretnej stawki za metr kwadratowy. Kilka lat temu najczęściej płaciło się za tzw. powierzchnię użytkową, czyli w potocznym rozumieniu za podłogę wewnątrz ścian, na której możemy postawić stopę i którą możemy zaaranżować według własnego uznania.
Rozumienie „powierzchni użytkowej” przez deweloperów bywało jednak zupełnie inne. Otóż deweloperzy bardzo często wliczali do niej również powierzchnię pod ścianami, a konkretnie ścianami dzielącymi poszczególne pomieszczenia. Taką powierzchnię podłogi pod ścianami „użytkować” jest już trudno. Ani stopy, ani kanapy się tam nie postawi. W efekcie przy zakupie np. 70-metrowego mieszkania tak naprawdę – po odjęciu metrażu zajętego przez ściany – otrzymywało się ok. 67 metrów kwadratowych. To istotna różnica, zważywszy że 3 metry kwadratowe to często powierzchnia np. całej łazienki. Taka praktyka podwyższała cenę lokalu liczoną za każdy metr powierzchni użytkowej, a konsumenci tracili na tym procederze nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Obecnie coraz więcej właścicieli lokali decyduje się na próbę odzyskania „nadpłaty” od deweloperów za metry pod ścianami działowymi. I chociaż tru...
Zwrot pieniędzy za powierzchnię użytkową pod ścianami działowymi – czy kształtuje się linia orzecznicza korzystna dla nabywców mieszkań?
Coraz więcej nabywców mieszkań postanawia dochodzić zwrotu nadpłat wynikających z wliczania przez deweloperów powierzchni pod ścianami działowymi do powierzchni użytkowej. Praktyka ta, często niezgodna z obowiązującymi normami, może prowadzić do zawyżenia ceny mieszkania o znaczące kwoty. Czy najnowsze orzeczenia sądowe zaczynają wyznaczać korzystną linię dla konsumentów?