Koncepcja wprowadzenia w Polsce podatku katastralnego, który miałby zastąpić tradycyjną daninę od nieruchomości, ma już bogatą i dość długą historię. Jeszcze do niedawna proces ten, dość szczęśliwie zresztą dla rodzimych posiadaczy jakichkolwiek nieruchomości, pozostawał w martwym punkcie. Tymczasem w ostatnim okresie przedwyborczym kwestia opodatkowania nieruchomości podatkiem od wartości zdominowała krajową przestrzeń medialną na niespotykaną dotąd skalę. Rezultatem jest wysyp propozycji i koncepcji, z projektem ustawy autorstwa Lewicy na czele. Pytanie, na ile są one realne i możliwe do implementacji.
W Europie króluje kataster
Podatek katastralny naliczany jest od wartości nieruchomości, w przeciwieństwie do obowiązującego dziś w Polsce podatku od nieruchomości, kalkulowanego co do zasady od powierzchni. Ewentualna zmiana upodobniłaby rodzimy system opodatkowania nieruchomości do analogicznych systemów w krajach o najbardziej zaawansowanych rozwojowo gospodarkach i rynkach nieruchomości. Pytanie, dlaczego to, co jest sprawdzone i z powodzeniem praktykowane „na szerokim świecie”, wciąż nie doczekało się materializacji na krajowym podwórku?
W zdecydowanej większości europejskich państw przyjętą formą opodatkowania nieruchomości jest kataster, a Polska wraz z Czechami i ze Słowacją stanowią nieliczne wyjątki potwierdzające regułę. Przyjęte rozwiązania często znacznie różnią się od siebie w poszczególnych krajach, a sam sposób naliczania podatku, połączony nieraz z rozbudowanym systemem ulg i zwolnień, bywa dość skomplikowany.
Przykładowo w Niemczech stopa podstawowa wynosi 0,31% dla nieruchomości mieszkalnych. Jednak ostateczna stawka daniny jest jeszcze korygowana o tzw. mnożnik gminny, wynoszący najczęściej w granicach 300–900%, przez co wysokość podatku może się znacznie różnić w zależności od lokalizacji.
W Wielkiej Brytanii z kolei obowiązujący w obecnej formie od lat 90. XX w. podatek katastralny ma dość skomplikowaną strukturę, dotyczy nieruchomości mieszk...